Historia dziś (historia pewnej rozbudowy)
... wszystko zaczęło się od tego, że nie wiadomo kiedy, powoli, stopniowo na korytarzach robiło się ciaśniej, na podwórku nie można było "rozwinąć skrzydeł" w czasie przerw (zwłaszcza tych długich!).
Nauczyciele nie pozwalali ślizgać się po korytarzach i zjeżdżać po poręczach - nastały trudne czasy dla uczniów !Pewnego pięknego dnia, na naszym podwórku pojawili się panowie z jakimś tajemniczym sprzętem, chodzili, mierzyli, dyskutowali, wymachiwali rękami. Na koniec powbijali jakieś kołki i pojechali. Cóż to mogło znaczyć ?
Niedługo, w ślad za nimi, pojawiły się maszyny: rozkopali wszystko niemiłosiernie - o zabawie w "gałę" mowy być nie mogło, chyba tylko motocross.
Potem pojawili się ludzie - powstały tajemnicze dla nas konstrukcje - powoli odkrywaliśmy, że "to coś" to chyba rozbudowa szkoły.Przyznać trzeba, że po chwilowej radości, ogarnęło nas zwątpienie, a czasami nawet rozpacz (prawie czarna !); to ma być ta sala gimnastyczna? Będą przecież potworne przeciągi !!! I tu mamy ćwiczyć ?
Powoli jednak wszystko zaczęło się wyjaśniać: szkielet został wypełniony...
... a te, prawie kosmiczne, konstrukcje usunięte.
Z niekłamaną ulgą stwierdziliśmy, że nabrało to wyglądu i już zaczęliśmy marzyć o olimpijskich medalach i światowych rekordach. Ale hola, hola ! A może by tak po kolei ?
Gromadnie, na czele z pocztem sztandarowym, udaliśmy się do naszego kościoła parafialnego.
Po wspólnej Mszy św. w intencji dzieła, powróciliśmy do sali gimnastycznej.
I tu pojawił się problem: nie wiedzieć czemu, wstępu na salę zabraniała jakaś kolorowa wstążka. Należało ją więc "ciachnąć"!
(Nie wiadomo czy wstęga twarda, słabi mężczyźni a może nożyce nie dość ostre ? W każdym razie były z tym kłopoty !)
Potem jeszcze ksiądz Proboszcz stosowną modlitwą i kropidłem przepędził strachy i złe licha - a wszystko po to, byśmy mogli zdrowo i spokojnie się rozwijać!
Dalszy ciąg uroczystości był jakby mniej oficjalny. A było tam, było ...